Codziennik, Małopolska

Zakątki Nowego Sącza – spacer wzdłuż Dunajca

W czasie wielkiego zamknięcia świat wygląda inaczej. Niby jest wszystko po staremu ale pustki na ulicach, brak ruchu i niebo bez samolotów nie pozwala zapomnieć o tym, że cały świat się zatrzymał. Zycie toczy się wolniej. Idąc ulicami czuję się jakbym przeniósł się do lat 20 zeszłego stulecia. Jedno co się nie zmieniło to psie potrzeby :)

Cztery łapy psa unoszą w świat

Codziennie 3 spacerki (jak jest możliwość). Poranny, potem szybkie siku i długi, popołudniowy spacer, który pozwala poszerzać psie horyzonty. Taki w psim stylu. Nie za szybko, bo każdy krzak jest ważny. Nie ma szarpania, zakazów i pospieszania. Zazwyczaj staramy się zabierać sukę nad rzekę. Tam może śmigać za jaszczurkami i buszować w krzakach (choć zazwyczaj tego nie robi mimo, że może). Nasza okolica niezbyt obfituje w leśne miejsca, do których można szybko się dostać. Mamy dwie rzeki i trochę zalesionych miejsc, które ostatnio cierpią na brak interesujących zapachów. Te miejsca są nam znane na wylot. Dlatego od czasu do czasu odwiedzamy pieruńsko nudne miejsca dla nas, ale wyjątkowo ciekawe dla psiego nosa. Dla tych, którzy nie wiedzą, my, ludzie poznajemy świat oczami. To nasz wiodący zmysł. Do tego dochodzi słuch i średnio działający węch. Dla psiego gatunku, jest zupełnie odwrotnie. Średni wzrok, świetny słuch i wiodący, nieporównywalnie bardziej do naszego czuły węch. Psy świat widzą nosem. Nie jest to nic odkrywczego, bo każdy psiarz o tym wie, ale mając to w głowie, podejście do psich wycieczek zupełnie się zmienia.

Wracając do spaceru, tym razem postanowiliśmy odwiedzić centrum naszego wymarłego miasta. W normalnych okolicznościach nie ma tam zbyt wielkiego ruchu, jednak teraz jest tam zupełnie pusto. Dzięki temu spacer, dotychczas ruchliwymi chodnikami nie jest dla suki taki stresujący. Lucy, czarny sznaucer o aparycji teriera szkockiego zwana Lucyferem, Luckiem, Czarną Mendą, Dziadówką, suką i sporadycznie Gracjankiem, nie przepada za chodnikami pełnymi głośnych ludzi. Teraz bez obaw mogliśmy śmigać jakby nie było jutra!

Powoli do przodu w znane i nieznane

Odwiedziliśmy miejsca, które przez Dziadówkę nie były nigdy wcześniej odwiedzane. Wydaje mi się, że w kilku też byłem pierwszy raz. Albo drugi, ale z poczuciem jakby pierwszy. Jedno co mnie niepokoi, to ilość drzew. Tam gdzie kiedyś były alejki pełne drzew i krzewów, teraz są trawniki i kostka. W miejscach gdzie drzewa rosły obok siebie, teraz wszystko widać jak na dłoni. To nie jest dobry trend. To sytuacja w mieście. A nad brzegiem Dunajca (i Kamienicy z resztą też)? Tu swoją robotę czynią bobry. Niegdyś prawie wybite, teraz mają swój renesans. Z wykształcenia i pasji inżynierowie, specjalizujący się w budowie tam i zalewów. To niesamowite, jak potrafią zaprojektować swoje zaplecze mieszkalne i tamy, które mocno utrzymują wysoki stan wody. Ale nie m róży bez kolców. Bobrza ekipa budowlana sieje spustoszenie w przybrzeżnych pasach zieleni. Drzewa leżą, nie ważne czy mają 5 czy 50 cm. Każde jest dobre, które pasuje do projektu tamy. Nie ważne kto się do tego przyczynia ale robi się łyso. Choć nie jest jeszcze tak tragicznie, bo trafiliśmy do miejsca, gdzie zieleń ma się świetnie. I to tuż obok centrum miasta. Prawie jak dżungla :) Nie jest to często odwiedzana strona miasta, ale teraz będziemy tam częściej.

Poprzedni wpis
Kazimierz Dolny
Następny wpis
Ścieżka przyrodnicza “Bobrowisko” w Starym Sączu

Zobacz podobne

30 rocznica katastrofy w Czarnobylu

30 rocznica katastrofy w Czarnobylu – historia jednego miasta

Centrum Nauki Kopernik

Chwila w Budapeszcie

Dni Hetmańskie 2019

Gościniec Dworski w Ropie

Zapisz się
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Opinie w tekście
Zobacz wszystkie komentarze