W Nowym Sączu przy ulicy gen. Długoszewskiego znajduje się Sądecki Park Etnograficzny zwany także sądeckim skansenem :) Na terenie parku znajduje się zbiór architektury drewnianej z całego regionu Sądecczyzny. Zobaczyć tam można tradycyjną, dawną kulturę Łemków, Górali Sądeckich, Pogórzan i Lachów Sądeckich. Ten skansen jest naszym ulubionym i odwiedzamy go każdego roku o różnych porach. Jest świetnym miejscem do spędzenia popołudnia, szczególnie w maju kiedy kwitną kwiaty i ptaki śpiewają w koronach jeszcze nie w pełni rozwiniętych drzew. Zapach impregnowanego, starego drewna miesza się z zapachem świeżo skoszonej trawy i nagrzanych słońcem kwiatów. W przydomowych ogródkach słychać roje pszczół i os latających od kwiatu do kwiatu zbierając nektar. W oddali słychać dzięcioły a czasami odezwie się kukułka.
Sądecki Park Etnograficzny – regionalny czasopowracacz
Skansen oddalony jest od miasta i położony na niewielkim wzniesieniu. Nie słychać tu samochodów czy innych miejskich dźwięków. Mimo, że znamy ten skansen jak własne podwórko to można powiedzieć, że każda wizyta tam jest dla nas nowym doświadczeniem. Lubimy odkrywać te miejsca na nowo. Czasami coś się zmieni, każdego roku jest trochę inaczej.
Od czasu do czasu w skansenie organizowane są pikniki rodzinne i dni historyczne, podczas których można zobaczyć jak wyglądało dawniej życie ludzi na wsi. Organizowane są także warsztaty artystyczne, ceramiczne, plecenia koszyków, kulinarne i wiele innych. My także mieliśmy przyjemność organizować w skansenie plener fotograficzny jako finał naszych warsztatów fotograficznych dla dzieci.
W skansenie znajduje się cały przekrój kultury Sądecczyzny. Można zobaczyć dom pustelnika, całe gospodarstwa, od mniejszych, biedniejszych, po bogatsze jak dwór szlachecki z Rdzawy czy Chałupę posła Wincentego Myjaka z 1922r, szkołę, cerkiew i kościół. A jest tego znacznie więcej! Wszystko pięknie przeniesione, odrestaurowane i wyposażone. Wchodząc do każdego z domów mamy wrażenie, że cofamy się w czasie. Miejsca działają na wszystkie zmysły. Widzimy oryginalny budynek, przeniesiony w całości z miejsca gdzie został wybudowany wiele dziesiątek lat temu. Wchodząc do środka czujemy chłód pomieszczeń, szczególnie przyjemnie jest tam w lecie kiedy na zewnątrz panuje upał. Od samego progu poczuć można zapach dymu, drewna, impregnatu i lekkiej wilgoci. A w niektórych domach, jak na przykład w chacie zielarki, dodatkowo nasze nosy karmione są zapachem przez suszone zioła wiszące pod sufitem. Często można poczuć także charakterystyczny zapach kopru, który był często używaną przyprawą w dawnych czasach. Każdy budynek i wnętrze jest inne. Nic się nie powtarza. Teren jest rozległy i dobrze przygotowany do wizyt pojedynczych osób jak i dużych grup ludzi. W sezonie można czasami spotkać ludzi pracujących przy domach. I nie mówię tu o pracownikach budowlanych czy innych współczesnych zawodach. Pracują tam ludzie koszący trawę na wiosnę a w lecie zboże – oczywiście dawnym sposobem, za pomocą kosy. Przy domach siedzą osoby, które zaplatają koszyki z wikliny. Przed domami wietrzy się pranie, pierzaste poduchy, pościele i koce. Podczas warsztatów pieczone są także podpłomyki i chleb na prawdziwym zakwasie. Sezon letni to również dobry moment na odwiedzenie skansenu. Przy praktycznie każdym z domów siedzi osoba odpowiedzialna za historię każdego z nich. Jeżeli zdecydujemy się na wizytę bez udziału dedykowanego przewodnika (bilet jest wtedy znacznie tańszy ale tracimy wiele informacji) można skorzystać z wiedzy takiej osoby. Opiekun pokaże nam wnętrza domu i opowie o jego przeszłości a historie są czasami bardzo zaskakujące i zawsze ciekawe!
Cisza przed burzą
Pewnego razu, będąc w skansenie siedzieliśmy sobie spokojnie przy jednej z chałup w tylnej części skansenu. Przed domem mała łączka, dwie brzozy wyrastające z jednego miejsca, z boku ogródek a z drugiej strony szumiący las. Sielanka wiejska tuż przy mieście. W oddali zbliżała się powoli burza. Powietrze było gorące ale lekko wilgotne i pachnące świeżą trawą. Słońce przyjemnie świeciło pośród niebieskiego nieba. Z drugiej strony, za miastem, nadciągały ciemne, granatowe chmury. Były jednak wystarczająco daleko aby nimi się jeszcze nie przejmować. Siedząc tak spokojnie, zajadając kanapki patrzyliśmy na przechodzących czasami ludzi i rozmawialiśmy o naszych sprawach. W pewnej chwili zaczęli pojawiać się żołnierze w mundurach pruskich. Scena jak z filmu :) Chwilę później było ich coraz więcej. Kręcili się po okolicy uzbrojeni po zęby. My siedzieliśmy nadal na ławce przed chałupą. Coś przynajmniej się działo na tej naszej wsi ;) Większość z żołnierzy robiło coś na małej polance za kolejnym domem. Nie było ich widać. Słyszeliśmy jednak dochodzące glosy. W pewnym momencie siedząc sobie tak spokojnie i patrząc na powoli płynący dzień, buuuuuum! Nasze żołądki przeszyła mocna fala uderzeniowa. W uszach lekko zapiszczało i zza domu zobaczyliśmy unoszący się biały dym. Chwilę później poczuliśmy zapach czarnego prochu. Panowie postanowili umilić sobie dzień strzałem z armaty, którą tam przytargali. Za chwilę ponownie zapiszczało nam w uszach. Wojna pomyśleliśmy ;) Okazało się po pewnym czasie, że na polanie i w lesie niedaleko domu przed którym siedzieliśmy rozpętała się regularna bitwa. Teraz powietrze przeszywały głośne wystrzały z broni, wybuchy i strzały z armat. Krzyki, jęki i brawa. Walka trwała jeszcze długo. Wracając, rzuciliśmy jeszcze okiem na stan bitwy, byli ranni, martwi i zwycięzcy. Po rozwiązaniu konfliktu udaliśmy się w kierunku wyjścia. Zanim opuściliśmy teren skansenu spałaszowaliśmy kiełbaskę z grilla. Nie można było oprzeć się temu zapachowi :)
To jeszcze nie koniec. Sądecki Park Etnograficzny ma jeszcze jedną część o której tu nie napisaliśmy. Nazwa się Miasteczko Galicyjskie i znajduje się po drugiej stronie góry, w dolnej jej części. Można tam dojść idąc do końca skansenu przez las a potem przekraczając rzekę (przez most) lub jadąc od strony ulicy Lwowskiej (Lwowska 226). Zobacz naszą wizytę w Miasteczku Galicyjskim.
Na spokojne zwiedzanie przygotuj sobie minimum 2 godziny.
Dane kontaktowe
Adres: gen. Wieniawy Długoszowskiego 83b, Nowy Sącz
Telefon: 18 441 44 12
www: www.muzeum.sacz.pl
Zdjęcia z Sądeckiego Parku Etnograficznego

Klimat w skansenie zaczyna się od samej bramy.

Takie miejsca są wyjątkowe.

Nie dość, że otoczenie jest świetne to same domy czarują. Genialne czasopowracacze.

W skansenie można znaleźć domy i chałupy z całego południowego regionu.

Każdego urzeka klimat skansenu :)

Cerkiew Greckokatolicka to jedna z dwóch świątyń w skansenie. Jeszcze jeden, trzeci kościółek znajduje się w Miasteczku Galicyjskim. W środku piękny ikonostas.

Dwór szlachecki z Rdzawy od frontu

Kaplica w dworze z Rdzawy

Sala główna w dworze z Rdzawy

Sala główna w dworze z Rdzawy. Legenda głosi ze dwór jest przeklęty. Aby uniknąć klątwy, zaleca się wychodzić z niego tyłem, wtedy jest tak jakby się nigdy tam nie weszło :)

Warto się przypatrzeć. Ściany w dworku skrywają wiele ciekawych informacji.

Pokój Pani w dworze z Rdzawy

Pokój pani w dworze z Rdzawy – detale

Pokój pani w dworze z Rdzawy – detale

Kuchnia w dworze z Rdzawy

Wchodząc do pomieszczeń cofamy się w czasie. Wszystko jest tak jak dawniej. Nawet zapachy są autentyczne.

Pośród alejek znajdują się takie detale.

Pewnego razu w sądeckim skansenie ;) Renata i wujek Antek w przerwie na uzupełnianie wiedzy i przegląd materiału.

Dwór z Rdzawy od strony ogrodu

W skansenie uprawiane są pola na których rośnie zboże, ziemniaki, słoneczniki.

Na wiosnę i w lecie jest tam pięknie.

Drewniany kościół pw. św. św. Piotra i Pawła z Łososiny Dolnej

Kościół rzymskokatolicki z Łososiny Dolnej

W upalne dni można schować się w cieniu drzew. Każde miejsce przepełnione jest zapachami i widokami.

Sektor lachowski – chałupa bogatych gospodarzy z Gostwicy

Wesele w zimnej izbie.

Tak kiedyś mieszkano. Miejsce w centrum chałupy, które zazwyczaj było kuchnią podzielone było na dwie części, dla ludzi i dla zwierząt. Dzisiaj może wydać się to dziwne ale dawniej zwierzęta służyły również za „żywe kaloryfery”. Ogrzewały izbę dzięki czemu było cieplej każdemu. Zapach był sprawą drugorzędną. Zazwyczaj izby były mocno zadymione bo nie wszędzie budowano kominy. Dym unosił się pod sufit gdzie rozchodził się przez szczeliny i otwory.

Izdebka w chałupie z Gostwicy

Lubimy tu siedzieć. Spokojne, klimatyczne miejsce na tyłach skansenu. No i te brzózki!

Nie masz statywu? Żaden problem! Przy szybkich zdjęciach makro można sobie właśnie tak poradzić. To całkiem stabilne rozwiązanie. Deprasz, podciągasz lekko aparat do góry i stabilność zapewniona :) Spróbuj a nie pożałujesz :)

Ogrody = owady = zdjęcia :)

Kwiaty i bzyczące owady (no może poza motylami) to nieodłączne dodatki większości domów w skansenie. No i te zapachy podczas ciepłych wiosennych dni!

Góralska chałupa z Zagorzyna

Detale to 50% sukcesu :) W skansenie jest ich cały ogrom.

No właśnie, detale. Pralka, klasa energooszczędności AAA+++. Jeden program, całkowicie ekologiczna.

Piękne fasady prostych ale urokliwych chałup to ogromny atut tego skansenu.

Więcej detali :)

Izba (świtłycia) w łemkowskiej chałupie z Wierchomli Wielkiej – detale

kuchnia (pekarnia) w łemkowskiej chałupie z Wierchomli Wielkiej

Detaleeee!

Dworski zespół gospodarczy

Szablak na płocie jednej z chałup.

Zboże uprawiane jest na małych poletkach. Dodaje autentyczności i świetnie wygląda. Zapewnia także siedlisko dla wielu gatunków owadów i gryzoni. Dzięki temu zapewniona jest duża bioróżnorodność.

Sala lekcyjna w szkole wiejskiej z Nowego Rybia

Renata postanowiła zaczerpnąć trochę wiedzy o świecie :)

Szybka lekcja historii :)

Inne czasy… zupełnie inne czasy…

Z prawej – mieszkanie nauczyciela w szkole wiejskiej z Nowego Rybia. Z lewej – Antoni z Suwałk :)

Zakątki w skansenie o każdej porze roku potrafią zachwycić.

Idąc do skansenu warto zarezerwować sobie więcej czasu. Nie ma się co spieszyć. Warto posiedzieć i wchłonąć ten klimat. Jest slow.

Na tyłach skansenu jest przejście bardzo przyjemną, leśną ścieżka prowadzącą do Miasteczka Galicyjskiego.

Domy i chałupy stoją w towarzystwie stodół i innych budynków gospodarczych. Razem świetnie się uzupełniają.

Skansen to nie tylko budynki. To cały ekosystem.

Pewnego dnia siedzieliśmy sobie spokojnie w naszym ulubionym miejscu. W pewnej chwili powietrze przeszyła fala uderzeniowa z armaty. Cóż, dzień jak co dzień w skansenie ;)

Tak zakończyła się inscenizacja walk pewnego dnia w skansenie.

Idąc jedną z alejek, przechodzimy obok ciekawego krzyża unickiego.